Co najczęściej można przeczytać pod apelami dotyczącymi próśb o to, by nie strzelać petardami w noc sylwestrową? „Przesadzacie”, „mój pies się nie boi, więc o co Wam chodzi”, „to tradycja”, „przecież to tylko chwila, zwierzątka wytrzymają:)”. W tym roku prosimy, by spojrzeć na temat trochę szerzej, niż przez pryzmat życia swojego pupila. Fundacje i schroniska proszą by nie strzelać, bo poza pieskami pozamykanymi w domach, które są pod dobrą opieką, jest cała armia takich, nad którymi nie pochyli się nikt. Całe schroniska przerażonych zwierząt, wciśniętych w kąt budy i przeżywających tragedię. Takich, które w potwornej panice chcą uciec i mogą zrobić sobie krzywdę o jakiej Wam się nie śniło. Zwierząt, które schodzą z tego świata na zawał i którym nie pomoże nikt. Proszą w imieniu dzikich zwierząt, ptaków, które żyją obok nas. Psów łańcuchowych na wsiach, bezdomnych kotów. Proszą też w imieniu ludzi, np. dzieci chorych na autyzm, dla których huk petard jest prawdziwym koszmarem. Spójrzcie na zdjęcia poniżej. Prosimy w imieniu małego Luiska, który boi się nawet zamykania drzwi, starszego Wradzia, który ciężko przechodzi pobyt w schronisku, a noc sylwestrowa będzie dla niego piekłem na ziemi. Malutkiego Pinia, Szoni, starej Czarnulki z chorym serduszkiem, Soni, która dopiero co do nas trafiła, Reksa, Patankowego, który trafił do nas 10 lat temu i który boi się tak, że płakać się chce nawet jak o tym myślimy. Dla nich jutro rozegra się koszmar… Wy chwilę się pobawicie. Warto?