Dlaczego ciągle tak?
Już czuło się, że coś drgnęło, że w końcu uruchomiły się pokłady ludzkiej wrażliwości i zrozumienia. Sceny jak z kolorowego snu, długie kolejki, by adoptować, dać dom, móc kochać i troszczyć się do końca.
Niesamowite poczucie ulgi i szczęścia na widok pustego kojca, w którym jeszcze nie tak dawno czekał latami na swoją szansę starszy Burek czy Maksiu z krzywymi łapami.
Wielka zbiorowa solidarność i wzruszająca, wymierna pomoc dla tysięcy uwięzionych w schronisku – mordowni… i nagle… BUM!!! Z niezwykłego uniesienia, radości i nadziei pozostaje niewiele.
Patrzę w mądre i pełne pokory oczy starego, zniszczonego życiem owczarka. Czuję wyraźnie ból, a w uszach ciągle brzmią, jak zepętlone, słowa leśniczego: „Znalazłem go dzisiaj w lesie podczas obchodu, był przywiązany do drzewa”.